METODY CECHOWANIA PRÓBY SREBRA NA WYROBACH cz.2

Niezależnie od oznaczeń liczbowych dających prostą wykładnię próby, a pojawiających się na naszych srebrach dopiero w XVIII w., istniało wiele starych metod pośrednich oznaczania zawartości srebra w stopie. Najprostszym sposobem, stosowanym w dużych ośrodkach miejskich, było podanie do publicznej wiadomości jakiego stopu złotnicy zrzeszeni w miejscowym cechu obowiązani są używać w produkcji, a proporcje tego stopu są gwarantowane przez cech przybiciem na wyrobie znaku miejskiego. Próba używana w danym mieście była na tyle znana, że często w dokumentach spotyka się zamiast liczbowego określenia zapis: „srebro próby augsburskiej” lub „próba gdańska”. Jeżeli po latach zachodziła konieczność obniżenia obowiązującej w danym mieście próby, zmieniano wraz z nią godło cechy miejskiej — tak właśnie zmieniono godła w Toruniu, Wrocławiu i wielu innych miastach. W mniejszych ośrodkach złotniczych, których znaki miejskie i gwarantowane nimi próby nie były tak szeroko znane, oznaczano próbę przy pomocy odpowiedniej liczby. Niekiedy liczba ta pojawia się bezpośrednio na znaku miejskim obok godła, najczęściej jednak bywa bita oddzielnie.

Znakowanie wyrobów cechą wyrażającą próbę liczbowo staje się dość częstym zjawiskiem w XVIII w., a w Królestwie Kongresowym jest praktyką powszechną. Bywały też przypadki, że cech złotniczy pozwalał swym członkom na przerabianie stopu niższej próby niż obowiązująca. W takiej sytuacji wyrób nie mógł być opatrzony cechą miejską, a w myśl przepisów cechowych złotnik obowiązany był opatrzyć go dwukrotnie obok siebie wybitym znakiem imiennym lub znakiem imiennym i cechą liczbową wyrażającą próbę. Kiedy zaś używano próby wyższej niż obowiązująca — zdarzały się i takie zlecenia specjalne często radzono sobie w ten sposób, że bito znak miejski, a obok niego cechę z liczbowym oznaczeniem odnośnej próby.

Jeżeli złotnik wykonywał pracę „na urząd” — tak w owe czasy nazywano prace z powierzonego materiału — wówczas wraz z zamówieniem przyjmował od zleceniodawcy surowiec. Materiał ten nie był poddawany kontroli cechowej i bez względu na próbę mógł być wykorzystany do wykonania zlecenia. Obyczaj i przepisy cechowe nakazywały, aby złotnik w obecności zleceniodawcy oddzielił mały kawałek metalu z dostarczonej masy, opatrzył go swym znakiem imiennym i oddał zamawiającemu lub powierzył go osobie trzeciej, cieszącej się zaufaniem obu umawiających się stron. Po wykonaniu dzieła, na podstawie tego ułomka można było ustalić, czy materiał zawarty w gotowej pracy był jakościowo równy powierzonemu stopowi.

Prosty ten system pozwalał uniknąć niepotrzebnych sporów Kiedy mowa o próbowaniu srebra, godzi się wspomnieć często spotykany na dawnych wyrobach tzw. wężyk probierczy. Ta zygzaowato ryta linia długości paru centymetrów towarzyszy zazwyczaj znakom probierczym. Jest to ślad pobrania dłutkiem niewielkiego wióra będącego próbką metalu dla oznaczenia metodą ogniową ilości srebra w stopie, słowem jest to ślad działalności probierza. Próba ogniowa była w dawnych czasach najprecyzyjniejszą metodą probierczą. W XIX w. oznaczano tak dokładnie zawartość srebra metodą narysu, że nie istniała konieczność pobierania próbek i wężyk probierczy nie pojawia się już na ówczesnych wyrobach.

Wracając jeszcze do wag używanych w złotnictwie, na zakończenie warto wspomnieć, że często na naczyniach liturgicznych spotykamy notacje dotyczące wagi obiektu. Są to najczęściej grawerowane lub prymitywnie wydrapane napisy na dnie naczynia lub w innym miejscu, gdzie nie zaburzają dekoracji., Noty te służą temu, by przy dość częstych „remanentach” argentariów kościelnych nie ważyć każdorazowo wszystkich sreber, bowiem ciężar poszczególnych naczyń z ogromną skrupulatnością wpisywano do sporządzanych wykazów. Informacje zawarte w tych napisach są czasami zupełnie oczywiste: „Wazi gziwien 7 lotow 10 — same srebro”. Bywają jednak napisy bardzo skrócone, co utrudnia niewtajemniczonym ich zrozumienie np. „gri 11 lo 6”. Często też można spotkać napisy łacińskie np. „Valor marce III sco VIII”, ale i tu nie stroni się od skrótów: „M II L VI”. Bywają też napisy niemieckie spotykane na paramentach z kościołów protestanckich: „Wiget 43 lott”. Jak z powyższego widać informacje zawarte w tych inskrypcjach nie wnoszą nic ciekawego do naszych rozważań nad dziejami obiektu i jego walorami artystycznymi, ale nie możemy ich nie rozumieć — stąd powyższe wyjaśnienia na użytek początkujących.