Przegląd literatury cz.1

Analizując wydawnictwa zawierające materiały dotyczące naszych znaków miejskich i państwowych, podzielmy je dla porządku według zasięgu omawianego materiału. Wśród opracowań obejmujących tereny wielu krajów, a w tej liczbie i Polski, w pierwszej kolejności wymienić należy te wydawnictwa, które prezentują nam materiał możliwie pełny, zawierający wszelkie znaki znane autorowi na ówczesnym etapie badań. Na pierwszym miejscu wypada wymienić fundamentalną pracę M. Rosenberga *, wydaną w latach 20-tych i przez wiele dziesięcioleci stanowiącą podstawę wszelkich badań nad znakami złotniczymi Europy Środkowej. Pierwsze trzy obszerne tomy omawiają ówczesne ziemie niemieckie (w tym Śląsk, Pomorze Zachodnie, Prusy Wschodnie, a nawet wolne miasto Gdańsk); czwarty tom, poświęcony krajom obcym, zawiera niewielki rozdział omawiający znaki z terenu Polski. Materiał w nim zawarty jest ubożutlci i nie pozbawiony błędów. To co publikuje Rosenberg odnośnie naszych znaków jest w zasadniczej mierze powtórzeniem wcześniejszych opracowań (Śląsk wg Hintzego, Pomorze z Gdańskiem wg Czihaka, Warmia wg Kolberga), czasem jednak spotykamy nie publikowane dotąd wstawki autorskie. I choć późniejsze opracowania wycinkowe znacznie wzbogaciły materiały publikowane przez Rosenberga, trudno i dziś wyobrazić sobie warsztat badacza zabytkowych sreber bez tego wydawnictwa w podręcznej bibliotece. Znaki miejskie z terenu całej Europy, w tym i Polski, opublikował niedawno H. Steling. Poszczególne odcinki tej publikacji rozproszone są w pięciu kolejnych rocznikach dwutygodnika ,;Die Weldkunst”. Opracowanie to jest kompilacją wcześniej publikowanych materiałów, ma jednak tę zaletę, że grupuje materiał nie topograficznie jak czynią to inni — lecz zestawia znaki według analogu godeł, co ułatwia prawidłowe rozpoznanie poszukiwanego znaku. Niestety ta z pozoru bardzo użyteczna publikacja nie jest wolna od potknięć i błędów. Brak tu wielu znaków z terenu Polski już dawno opublikowanych (Hintze, Rosenberg), a co gorsza zdarzają się pomyłki w lokalizacji i datowaniu poszczególnych cech, co stawia pod znakiem zapytania wiarygodność tego zestawienia. Niemniej jest ono godne uwagi już choćby z tego względu, że przynosi dość świeży wykaz bibliografii – niestety pozbawiony opracowań polskojęzycznych.

Innym opracowaniem obejmującym przegląd znaków złotniczych z całego świata jest francuskie wydawnictwo Tardy’ego. Publikacja ta, obejmująca tylko znaki miejskie i państwowych urzędów probierczych, nie daje innych informacji poza wskazaniem miejsca i czasu bicia znaku. Cechą charakterystyczną tego zlepku informacji zaczerpniętych z innych wydawnictw (bez powołania źródła) jest kolosalna ilość błędów. Zeby nie być gołosłownym, wspomnę tylko, że w rozdziale zatytułowanym „Pologne” odnajdujemy najpotężniejszy na tym terenie ośrodek złotniczy (aż 14 różnych znaków) mieszczący się w mieście… Gratz, oraz małe centrum reprezentowane tylko jednym znakiem w miejscowości Gmunden. Czegóż jednak można oczekiwać od wydawnictwa, które informuje czytelnika, że w XVIII w. bito w Petersburgu cechę z wyobrażeniem dwugłowego orła i napisem MOCKBA. Co by jednak nie powiedzieć o Tardym — jest to jedyne, łatwo dostępne u nas wydawnictwo, omawiające dość szeroko znaki miast francuskich i z tego względu bywa użyteczne.

Kategoria wydawnictw tego typu co Tardy jest reprezentowana przez mniej lub bardziej popularne opracowania, wydawane w wielu krajach zachodnich. Na polskim rynku księgarskim pojawiło się niegdyś opracowanie S.B. Wylera4, zawierające obok szeroko omówionych znaków angielskich i amerykańskich przedruk skorowidza znaków Rosenberga z krótkimi i niekompletnymi objaśnieniami. Wybór europejskich znaków miejskich i państwowych w układzie skorowidzowym zestawił w swej popularnej u nas książeczce J. Divis. Analogiczne lecz znacznie skromniejsze zestawienia można znaleźć w różnych książkach omawiających sztukę złotniczą. Przykładem takiego wydawnictwa zachodniego może być publikacja Evy Link6 zawierająca najpopularniejsze znaki miejskie, zaś w Polsce skromniutkie zestawienie znaków państwowych zaprezentował F. Zastawniak, Podsumowując można stwierdzić, że omówione wydawnictwa (oczywiście z wyjątkiem Rosenberga i Stelinga) są przeznaczone dla amatorów, którym za jedyny argument prawdziwości stwierdzenia wystarcza fakt, że jest ono wydrukowane.