Znak imienny złotnika, a nawet wybita przy nim cecha liczbowa oznaczająca próbę srebra nie zawiera w sobie poręczenia publicznego. W przypadku ujawnienia po pewnym czasie oszustwa w jakości stopu można było dochodzić swych praw, jeżeli złotnik jeszcze żył, mieszkał tam gdzie poprzednio i był wypłacalny. Jeśli jednak choć jeden z tych warunków nie został spełniony, pretensji nie można było zaspokoić. A oszuści bywają sprytni i ruchliwi. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja, jeżeli gwarantem rzetelności próby srebra jest cech — instytucja osiadła i „nieśmiertelna”. Pojawienie się więc cechowej pieczęci gwarancyjnej obok znaku imiennego budziło zaufanie u nabywcy, a tym samym ułatwiało uczciwym złotnikom zbycie ich wyrobów. Dlatego też znaki miejskie zaczęły pojawiać się na wyrobach wielu ośrodków złotniczych niemal równocześnie ze znakami imiennymi. Przybijali je probierze cechowi, którą to funkcję pełnili starsi, godni zaufania mistrzowie, biorąc odpowiedzialność w imieniu całej wspólnoty cechowej ża jakość stopu. Wyroby^ opatrzone takimi znakami na tyle zdobyły sobie zaufanie nabywców, że złotnicy mieszkający w małych miasteczkach, gdzie nie było cechu, sami nieraz wykonywali odpowiednie puncyny i wybijali znaki miejskie obok swych cech imiennych, aby stworzyć przynajmniej pozór kontroli publicznej. Oczywiście nigdzie nie brak oszustów i od chwili pojawienia się znaków miejskich spotkać można znaki fałszywe wybite na marnym srebrze, a obliczone na zaufanie klientów na odległych jarmarkach.
Zdarzały się jednak przypadki, że wyroby opatrzone autentycznym znakiem miejskim po dokładnym badaniu wykazywały niezgodność z obowiązującą próbą. W takiej sytuacji należało pociągnąć do odpowiedzialności probierza cechowego władającego znakiem miejskim. Jeżeli jednak kadencje probierzy były krótkie i kilku spośród nich używało tej samej puncyny do bicia znaku miejskiego, trudno było ustalić który z podejrzanych popełnił błąd lub dopuścił się nadużycia. Aby zaradzić takiej sytuacji, w większych ośrodkach złotniczych, gdzie przez ręce probierza przechodziły znaczne ilości wyrobów postanowiono, aby obok znaku miejskiego starszy cechu, pełniący funkcję probierza, wybijał swoją własną cechę sygnując w ten sposób dokonane czynności probiernicze. Cechy takie miewały dwojaką formę. W wariancie pierwszym znaki zawierają pojedyncze litery, które kolejni probierze otrzymują zgodnie z biegiem alfabetu — taki obyczaj spotykamy we Wrocławiu i innych miastach śląskich. W drugim wariancie znak zawiera inicjały imienia i nazwiska probierza — system taki stosowano m.in. w Gdańsku. Znaki takie bywają podobne do cech imiennych używanych przez tychże probierzy do sygnowania prac w ich własnych warsztatach — najczęściej jednak mają one wyraźnie odmienną formę. Bywało też, że na znakach probierzy pojawiał się tylko inicjał ich nazwiska — takie jednoliterowe cechy spotykamy nieraz w Gdańsku i z reguły w Toruniu. W Gdańsku istniał też obyczaj (nie przez wszystkich przestrzegany), że probierz bił swoją cechę bezpośrednio nad, znakiem wytwórcy co powodowało, że obie cechy niekiedy zlewały się w jedną całość. To pozorne zespolenie bywało powodem pomyłek, bowiem nie znający gdańskich obyczajów badacz brał oba znaki za jeden, snując błędne domysły do kogo mogły należeć (tak np. Rosenberg wyróżnił kilka odmian cechy imiennej złotnika Rode). Znaki probierzy cechowych zmieniające się znacznie częściej niż poszczególne odmiany znaków miejskich mają dla nas ogromne znaczenie, bowiem umożliwiają dość ścisłe datowanie obiektów — niekiedy z dokładnością do jednego roku. Pamiętać jednak należy, że w wielu miastach istniał obyczaj wybierania nowego probierza na sesji odbywającej się w pierwszym kwartale — a więc podawana w opracowaniach data jego działalności obejmuje tylko trzy kwartały danego roku oraz jeden kwartał roku następnego. Spotkać też można zabytki, na których znak probierza nie jest wybity, mimo że w danym miejscu i czasie obowiązywała zasada bicia takich znaków. Myślę, że większość takich przypadków można odnieść do sytuacji, kiedy starszego cechu zastępował w czynnościach probierczych podstarszy (zwany tez w niektórych źródłach z niemiecka kompanem), a także do obiektów wykonanych w warsztacie urzędującego probierza, bowiem nigdy nie spotkałem zabytku, na którym znak majstra i znak probierza odnoszą się do tej samej osoby.