ZNAKI IMIENNE cz.2

Swoistą odmianą znaku wskazującego warsztat, w którym powstał wyrób, jest znak firmowy spotykany najczęściej na terenie zaboru rosyjskiego, a przede wszystkim Warszawy. Znaki takie pojawiają się obok cech imiennych złotników w drugiej ćwierci XIX w. i są w powszechnym użyciu do końca tego stulecia. Mają one formę prostych godeł (przedmioty, zwierzęta) zamkniętych w owalu, kole, kwadracie lub prostokącie. Powszechnie znanym przykładem może tu być kotwica w owalu, towarzysząca przez wiele lat znakom imiennym Karola Malcza, a po przejęciu jego warsztatu przez Teodora Wernera niezmiennie figuruje na wyrobach tej firmy choć już przy innym nazwisku. Tak więc przy jednym i tym samym znaku firmowym możemy spotkać różne nazwiska, ale znamy i sytuację odwrotną — przy tym samym znaku imiennym spotykamy różne znaki firmowe. Taki układ można wyjaśnić jedynie pracą nakładczą zlecaną różnym warsztatom przez złotnika, który sprzedając produkty cudzej pracy musiał je opatrzeć swoją cechą imienną, bowiem to on gwarantował jakość wyrobu.

Patrząc na sprawę w kategoriach naszego stulecia, skłonni jesteśmy utożsamiać znak imienny złotnika z sygnaturą autorską zgodnie z dzisiejszym rozumieniem tego pojęcia. Pogląd taki może prowadzić do daleko idących nieporozumień. Pamiętać bowiem należy, że znak imienny jest li tylko pieczęcią poświadczającą, że właściciel znaku przyjmuje odpowiedzialność za jakość srebrnego stopu użytego przy produkcji danego obiektu — i nic ponad to.

Znakiem imiennym majstra opatrywano wszystkie przedmioty wychodzące z jego warsztatu — zarówno te, które sam mistrz zaprojektował i wykonał, jak i te, które robili czeladnicy, a nawet uczniowie. W tej sytuacji przestaje dziwić fakt, że prymitywne i nieporadne plastycznie plakiety wotywne bywają cechowane znakiem wybitnego artysty złotnika. Te drobne zlecenia ubogich ludzi powierzano do wykonania uczniom stawiającym, właśnie w ten sposób, pierwsze kroki w kunszcie złotniczym.

Innym przykładem, gdzie znak imienny nie potwierdza autorstwa rzemieślnika do którego należy, mogą być wyroby wykonane w warsztatach prowadzonych przez wdowy po zmarłych mistrzach. W myśl obowiązujących przepisów cechowych, bito na tych obiektach znak imienny nieboszczyka. Do rzadkości należą własne znaki imienne używane przez wdowy jak np. cecha z napisem „wdo. Michniewska” spotkana przeze mnie na lichtarzyku z początku minionego stulecia. Znane są także przypadki, że syn przejmując po ojcu pracownię przejmował zarazem i znak imienny, co praktycznie uniemożliwia odróżnienie wyrobów obu tych złotnikow w oparciu o cechę imienną. Zachowanie cechy imiennej nieczynnego już zawodowo, a cenionego majstra, zdarzało się wśród rodziny, a nawet, wśród ludzi obcych. Ciekawym przykładem może tu być następujący fakt: wybitny złotnik warszawski, wspomniany już wyżej Karol Malcz, przekazał warsztat bratankowi swojej żony, Teodorowi Wernerowi w 1864 r., sam zaś zmarł w 1867. Na wszystkich wyrobach tej firmy, aż do 1871 r. figuruje niezmiennie znak imienny „Malcz”2. Znane są też przypadki, że przy likwidacji warsztatu lub w innych okolicznościach, półfabrykaty lub nawet gotowe wyroby kupowane były przez innych złotników i jeżeli odpowiadały przepisanej prawem próbie srebra, wędrowały do sprzedaży opatrzone znakiem ostatniego właściciela, czyli tego kto je kupił, a nie tego kto je robił. Jeżeli taki przedmiot nosił już na sobie cechę warsztatu macierzystego, bezceremonialnie przybijano na niej nowy znak imienny, nie dbając nawet zbytnio o zatarcie poprzedniego. Przypomnieć też należy, że u schyłku XIX w. odnośne przepisy prawne na terenie Niemiec zobowiązywały do cechowania znakiem imiennym wytwórcę lub sprzedawcę — tak więc rzekoma sygnatura może okazać się niczym innym jak cechą firmy handlowej, w której przedmiot sprzedano. Zapewne z podobnym zjawiskiem spotkać się było można w ówczesnej Warszawie; wydaje się, że znaki firmowe mogą być tego dowodem. Mimo iż w ogólnej masie zabytków złotnictwa przypadki znakowania cudzych wyrobów swoją cechą imienną do wieku XVIII są zjawiskiem rzadkim, jednak nie można o nich zapomnieć omawiając tę odmianę znaku złotniczego.